wtorek, 18 listopada 2014

#4 z prywatnego pamiętnika

budzik dzwonił dziś jak szalony.
wyłączałam go 4 razy.
ilość snu to może 2-3h.
nieprzytomna podniosłam swoje ciało z łóżka i z nienawiścią do całego świata zaczęłam się ubierać.
mój wzrok zatrzymał się na widoku w lustrze.
po wielu wielu latach problemów żywieniowych nadal nie jestem w stanie określić, czy jestem gruba, chuda, koścista czy w porządku.
potrafię wykonywać różne trudne czynności.
potrafię gotować, zawiązać sznurówki w butach na 6 sposobów, grać na skrzypach, potrafię bardzo dobrze mówić w języku angielskim i rozumiem większość mówionych do mnie zdań w języku francuskim.
chemia jest moją ulubioną nauką i nie sprawia mi trudności, nawet najtrudniejsze jej działy.
wiem jak jest błona falująca po łacinie i jaki pierwotniak posiada takie organellum ruchu , w środku nocy opowiem ciekawie o koniugacji pantofelka o cyklu krebsa , rozrysuję łańcuch oddechowy, znam cykle rozwojowe wszystkich pierwotniaków (właściwie to nie wiem dlaczego to wiem ... )
i dużo dużo innych bzdurnych zagadnień o istnieniu których większość osób które znam, nie pojęcia.
potrafię tak się zdyscyplinować aby przez 5 dni w tygodniu wstawać o 5-6 rano  by jeść śniadania i uczyć się by samej siebie nie oszukiwać, że nie jem bo nie mam czasu na gotowanie, zakupy i aby mieć najlepsze stopnie.
nie jestem głupim człowiekiem.
nie jestem tępa.

ale nie umiem powiedzieć, czy jestem gruba czy chuda.
jednego dnia naprawdę kocham swoją chudą talię. zakładam ubrania w rozmiarach 34 i czuję się jak chucherko by kolejnego pod prysznicem drapać do krwi swoje uda które nagle rosną w oczach do jakiś dziwnych , ogromnych rozmiarów.
nie umiem też powiedzieć, że potrafię jeść.
bo nie potrafię, ale robię absolutnie wszystko by się tego nauczyć.
nie powiem też, że jestem w 100% pewna, że nie powinnam się jeszcze odchudzać.
boże , przcież teraz mam najlepszą okazję w całym moim 19nasto letnim życiu.
planowałam to od początku klasy maturalnej.
nikt mnie nie pilnuje, mogę całe dnie głodzić się do woli.
czy jestem w stanie to zrobić ? oczywiście.
jestem niekwestionowanym mistrzem w uskutecznianiu głodówek.
to dla mnie najprostsza forma funkcjonowania.
no food no problem.
brak jedzenia=brak kalorii=brak tycia=brak myślenia o jedzeniu=brak czynności jedzenia=brak zmuszania się do zatrzymania się w odpowiednim momencie=brak zmuszania się do zatrzymania jedzenia w żołądku=brak uciszania wyrzutów sumienia.
robię coś czego tak naprawdę nie jestem pewna, że chcę robić, ale wierzę w to.
wierzę, że życie jest dobre, a nie życie jest złe.
wierzę, że walcząc ze słabościami, z zaburzeniami, z problemami, nawet pomimo sobie, wykazuję ogromną siłę.
każdej niedzieli staję na wagę i mierzę się taśmą krawiecką.
i każdej niedzieli patrzę na swoje ciało.
i każdej niedzieli ze łzami w oczach mówię do siebie, że muszę żyć.
i każdego dnia w którym celowo omijam jedzenie (zdarzają się one często, czego nie ukrywam, bo to nie miejsce na kłamstwa) i wychodzi na to, że zjem owsiankę, batona, jakiś jogurt , jabłko i zaleje się 3 litrami kawy, wieczorem nienawidzę siebie za to, że część mnie kocha to co zrobiłam.
a w dni kiedy jem tak jak powinnam, czyli zdrowo, regularnie i odżywczo , kiedy walczę z demonami aby zjeść pasek czekolady, a nie całą, zjeść bułkę z masłem, zamiast całego chleba , 5 pączków, paczki ciastek, kebaba, lodów i miliona kalorii, w dni kiedy żyję, dziękuję sobię.
i odliczam już nie dni, a miesiące bez wymiotowania.
miesiące.
podczas gdy kiedyś odliczałam godziny.
jakim cudem z pod 10km mułu sama wygrzebałam się na powierzchnię i aktualnie stąpam w wysokich butach i sukience,  27kg chudsza po uniwersytecie ?
bo jestem ze sobą szczera, każdej minuty w każdym dniu.
nie oszukuję siebie.
mam bardzo jasno postawiony cel - wyzdrowieć.
nie pozwalam sobie odebrać kolejnych lat życia. oddałam ich zbyt wiele..
przekonuję sama siebie, że jestem więcej warta niż umiejętność nie jedzenia, wystające kości, budzenie przerażenia swoją chudością która zresztą teraz nabrała dla mnie innego znaczenia.
chyba zwyczajnie dorosłam, zmądrzałam, poczułam jak to jest żyć, jak to jest walczyć o coś i wygrywać.
i z ręką na sercu mimo tego, że nie umiem powiedzieć, czy jestem gruba czy chuda, wolę siebie w obecnym stanie, niż kiedy osiągnęłam najniższą wagę w czasie mojego ed czyli 38kg (czyli ok 18 kg mniej niż teraz!!::O)

dziś miał być zły dzień. mało snu, deszcz, zimno, moje nagie ciało w lustrze z samego rana, trudne kolokwium. to miał być zły dzień. a był dobry, bardzo dobry.,
i tylko dlatego, że ja sama go takim uczyniłam.
i dziękuję sobie za to, że podarowałam sobie taki piękny , kolejny dzień życia.

i za pyszny omlet na kolację (jajko, pokrojona w kosteczki czekolada, zmielone orzechy włoskie, cynamon, mąka pszenna, maślanka, miód, łyżka oliwy z oliwek ,proszek do pieczenia +patelnia i przykrywka)

nie wygląda, ale smakuje :)

kiedyś  widziałam na blogach takie przedsięwzięcie aby każdego dnia pisać pod notatką jedną rzecz którą się w sobie lubi. dotyczy to całej osoby, nie tylko sfery cielesnej.
zatem każdego czytelnika tego mojego dopiero raczkującego blog, a raczej kontynuację poprzedniego (kórego kochałam i ma dla mnie wartość sentymentalną, w końcu wywojowałam w czasie jego pisania nie byle co !)  zapraszam aby codziennie mówił sobie lub zapisywał taką rzecz.
to dobre widzieć w sobie dobro.
naprawdę dobre.


moje dobre słowo o sobie na dziś to-jestem uparta jak najbardziej uparta oślica świata.

żyję dobrej nocy :)

4 komentarze:

  1. Ale fajnie jest widzieć, że wróciłaś, a co najważniejsze - że wszystko z Tobą w porządku :))

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja cieszę się, że jesteś, że tak pięknie walczysz, a tym samym dodajesz otuchy wszystkim tkwiącym w tym bagnie.
    Nigdy się nie zatrzymuj, nie oglądaj wstecz, pędź do przodu.
    Żyj.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Izaaa! Skarbie mój, zaczęłam krzyczeć do monitora że jestem dumna (czy to normalne?).
    połowę tego postu mogłabym wkleić na swojego bloga (chociaż ja się nie drapię do krwi i nie mam rozmiaru 34 tylko wrzeszczę z ulubionymi zespołami aż mnie złapie chrypa skaczę po pokoju w rytm piosenek [polecam!] i mam rozmiar 38). ja też nie potrafię jeść i też robię wszystko, żeby się nauczyć. i też chcę wyzdrowieć, choć nie mam zdiagnozowanych ed.
    co do tych pozytywnych cech, to chyba powinnam sobie takie coś zrobić, bo mam baaardzo zaniżoną samoocenę, co utrudnia mi funkcjonowanie, ale przecież mogę to pomału zmieniać. kiedyś wypisywałam jakieś pozytywne aspekty związane z danym dniem, to co mi wyszło itp. - też dobry pomysł :)

    o rany, nigdy nie przestawaj dodawać tych zdjęć *-* bo robisz pyszne rzeczy! w ogóle to kocham omlety <3 ten ze zdjęcia wygląda jak mielone mięso, ale dla mnie każdy omlet ze zdjęcia przypomina mięso, bo sama robiłam zdjęcia wiele razy XD
    tak poza tym to dziękuję Ci ślicznie, właśnie parsknęłam śmiechem na etykietę "pseudointeligentybełkot" ♥ Uwielbiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. apeluję o wyłączenie weryfikacji obrazkowej, bo jestem leniwa i denerwuje mnie za każdym razem wpisywanie tych idiotycznych liter i cyferek ^^ gdybyś nie wiedziała jak, to powiedz, wyjaśnię.

      Usuń