poniedziałek, 24 listopada 2014

#6 home

pojechałam do domu w czwartek i rozleniwiłam się na dobre.
za każdym razem kiedy tam wracam, uświadamiam sobie jak bardzo potrzebowałam wyprowadzki i samodzielnego mieszkania.
w domu nie panuję nad niczym. nad emocjami, jedzeniem, sobą. i znowu czuję beznadzieję , przygnębienie i ogromny smutek.
oczywiście, że tęsknię za mamą i siostrą i kiedy wracam do domu spędzam z Nimi każdą minutę.
gadamy godzinami , oglądamy razem filmu całą noc by potem zasnąć na jednej poduszce, budzić się zbyt późno i jeść w łóżku pierogi na śniadanie , a płatki z mlekiem na obiad.
ale nie jestem szczęśliwa.
nie wiem dlaczego odnalazłam szczęście w obskurnym małym Lubelskim mieszkaniu.
w moim odremontowanym ślicznym fioletowym pokoju ze świeczkami o zapachu wanilii.
tam jest bardziej dom niż ...dom.
bo w domu stoję przed wielkim lustrem w moim zbyt dużym, pustym pokoju z którego wszystkie rzeczy pojechały 145km dalej, i widzę tylko grube, niezgrabne ciało. nic poza tym.
nie ma nic poza ciałem.
przypominam sobie noce pełne łez i nienawiści do siebie. drapane do krwi ogromne fałdy na brzuchu. zamykam oczy. dotykam wystające kości biodrowe ale i tak w domu staję znowu paskudnym grubasem.
tutaj jedyne o czym myślę to to, że jestem niewystarczająco mądra na medycynę, niewystarczająco dobrą córą , niewystarczająco ambitna i niewystarczająco chuda. tutaj 90% moich myśli to żarcie i odchudzanie.
w momencie gdy opuszczam dom rodzinny-wszystko ustaje.
moje myśli zajmują studia,
parazytologia i cykle rozwojowe pierwotniaków po łacinie.
zapłacenie rachunków i kupienie mleka do kawy.
kiedy jestem w moim nowym , małym mieszkaniu, nowym świecie jestem szczęśliwa.
nie jestem złą, niewdzięczną córką niewystarczająco dobrą we wszystkim.
nie jestem byłą anorektyczką, byłym tłuściochem, byłą bulimiczką (hopesooo.)
w domu wszystkie złe wspomnienia wbijają się w mój kręgosłup i ciążą mi tak bardzo, że nie potrafię czerpać radości ze spotkania ze swoją cudowną mamą i siostrzyczką za którą niesamowicie tęsknie.
w domu jestem tylko niewystarczająco chudym ciałem,

ja dosłownie zaczęłam nowe życie tutaj z dala od domu.
nikt nie wie o mnie nic.
nowa czysta karta, bez przeszłości.
jestem efektem końcowym, nową, stworzoną przez samą siebie osobą.
zabiłam nieszczęśliwego grubasa który nie miał sensu w życiu. nie ma tego człowieka fizycznie na tym świecie i dobrze, nie tęsknię za nim, ale wciąż jest ukryty we mnie i często dochodzi do głosu.

długą, bolesną pracą stworzyłam nowego człowieka i teraz oswajam tego człowieka z rzeczywistością. uczę go życia bez choroby, bez odchudzania.
cieszenia się z każdej dobrej chwili, każdego dobrego dnia. uśmiechania się szeroko do ludzi i funkcjonowania z nimi na co dzień. uczę się jedzenia, skupienia na jednej rzeczy, ćwiczę swoja pamięć która jest w kiepskim stanie ale staram się jak mogę i nie poddaję się.
uczę się dbania i kochania siebie.

bardzo ciężko jest przestawić się po 8 latach z trybu-musisz schudnąć, na nie musisz już chudnąć.
to jest tak trudne. szczególnie kiedy bardzo chcesz jeszcze schudnąć , chcesz te kilka centymetrów mniej i możesz to zrobić ale jednocześnie wiesz, że nie powinieneś.
co jest silniejsze ? wiedza czy pragnienie ?
wiesz > chcesz ?
wiesz< chcesz ?
ja ciągle szukam. ciągle nie wiem i kieruję się tylko jednym, czego w życiu jestem pewna.
życie jest lepsze niż nie życie.

walka ze samą sobą to nie równa walka.
niesprawiedliwa. nie powinno się żyć wbrew sobie. wbrew temu czego się pragnie lub wbrew temu w co się wierzy.
ja tak żyję. wbrew sobie 24h na dobę,
to czyni mnie bardzo silnym człowiekiem i bardzo zmęczonym człowiekiem.
ale mimo wszystko wyłapuję całe mnóstwo szczęśliwych chwil i uśmiech jest częściej na mojej buzi niż grymas niezadowolenia.

lubię zmiany, ja wręcz je kocham. zmiany zawsze wpływają na mnie dobrze.
a zmiana miejsca zamieszkania była najlepszą decyzją jaką mogłam podjąć.

________

a dziś jestem wyjęta z życia, wczorajszy wieczór upłynął pod znakiem JackaDanielsa Honey z colą, zmrożonej soplicy śliwkowej, Żytniej i mnóstwem pysznych kolorowych drinków. (Bols melonowy-pycha)
dawno nie zalałam się tak ogromną ilością alkoholu . ale wieczór był wspaniały,
kino, kolacja, klub , a na końcu całodobowy monopolowy.
dziękuję za moje bratnie dusze.


dobre słowo na dziś-lubię swój brzuch,czasem nawet bardzo.

wczoraj tak paradowałam, oczywiście były też czarne grube rajstopy i płaszczyk.






życzę miłego wieczoru. ja siadam do znienawidzonej parazytologii , a wieczorem powtórka z rozrywki.:)
wybacz wątrobo odpoczniesz po śmierci.

5 komentarzy:

  1. Chyba wreszcie mogę powiedzieć "wiem jak się czujesz" bo przeżywam mniej więcej to co Ty od ponad 3 lat.
    I wiesz... jedyne o czym marzę to być tam gdzie Ty teraz jesteś w drodze "porządkowania życia".
    Powodzenia na parazytach :*
    niedoskonała

    OdpowiedzUsuń
  2. "walka ze samą sobą to nie równa walka.
    niesprawiedliwa. nie powinno się żyć wbrew sobie. wbrew temu czego się pragnie lub wbrew temu w co się wierzy.
    ja tak żyję. wbrew sobie 24h na dobę,
    to czyni mnie bardzo silnym człowiekiem i bardzo zmęczonym człowiekiem.
    ale mimo wszystko wyłapuję całe mnóstwo szczęśliwych chwil i uśmiech jest częściej na mojej buzi niż grymas niezadowolenia."


    nie wiem jak skomentować fakt, że właśnie opisałaś mnie w 100%. naprawdę nie wiem. ale aż się dziwnie poczułam. nie wiem czy przyjemnie czy nie - po prostu dziwnie.

    i bardzo życzę sobie tego, żeby kiedyś powiedzieć, że lubię swój brzuch, bo póki co jest to mój największy kompleks :/

    ale przykro mi, że z rodzinnym domem wiążą się u Ciebie tak przykre wspomnienia. mam nadzieję że kiedyś będziesz mogła przyjechać tam i cieszyć się z pobytu już bez nich.

    i nie mam pojęcia czym jest parazytologia, ale brzmi upiornie, więc życzę powodzenia!

    + jak zwykle pięknie zdjęcia *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wracając w niedzielę do rodzinnego miasta, stwierdziłam, że najzwyczajniej na świecie mam alergię... Na dom właśnie. I chociaż kocham rodziców, to naprawdę czas, aby się rozejść.
    Zabierz mnie na powtórkę z rozrywki, bo mam taką chęć usiąść do drinka/piwa, że głowa mała!

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam ludzi którzy studiują medycynę. To ogromne wyzwanie więc ukłon w Twoją stronę :)

    Może to dobrze, że traktujesz nowe miejsce jako swój dom, jako twoje właściwe miejsce. Mnie jeszcze ciężko odciąć się od rodzinnego domu (może ze względu na nieudane studia). Korzystaj z życia, bo o to przecież chodzi, masz szaleć i żyć ! Młodość i życie ma się jedno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że u mnie jest coś podobnego. Mam nadzieję, że wyprowadzka pozwoli mi spojrzeć na siebie trochę inaczej...
    Jesteś bardzo dzielna. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń