sobota, 29 listopada 2014

#8 szczęśliwa.

moje życie teraz to jakieś szaleństwo.
nie wiem co się dzieje.
wychodzę rano pijąc kawę w biegu zostawiając kubek przy drzwiach wyjściowych.
uczelnia, 
kolokwia, 
błogi sen na wykładach z ekologii,
spacer z D.
mój blok, Jego delikatna dłoń i czułe spojrzenie.
kubek zostawiony rano,  z pod drzwi ląduje w mojej kuchni i zapełnia się trzecią-czwartą-ósmą kawą.
makaron ze szpinakiem na stojąco, nie mam czasu myśleć o jedzeniu. 
dzwoni M.
zielona sukienka, czerwone usta i mój uśmiech.
Jego silna dłoń i mocne ramiona.
whisky jedno za drugim.
powroty o 2 nad ranem.
dźwoni D. odebrać ? nie odebrać ?
nie odebrać.


dwóch mężczyzn jedna ja.
wybór zależy ode mnie.
nie lubię takich wyborów.

przez ostatnie 2 miesiące moje życie zmieniło się zdecydowanie za bardzo.
co mi nie przeszkadza, ale nie nadążam.
nie wybieram pomiędzy owsianką o jajecznicą ale pomiędzy wódką , a whisky.
jedzenie jest gdzieś daleko poza moimi myślami.
wczoraj moimi jedynym posiłkami było jabłko pomiędzy wykładem , a ćwiczeniami, hot dog z kiełbaską włoską na orlenie o 2 rano ( trzeba przyznać, że był bardzo pyszny ) oraz morze alkoholu.
a dzisiaj zjadłam paczkę kinderków na deser.

dobrze mi z tym.
przez ostatni tydzień schudłam 3kilo nawet , wyrzucając jedzenie/planowanie/pilnowanie się z głowy, nie zastanawiając się nad każdym kęsem.
żyłam.
żyję.
odżyłam.
odżywam.


moje życie ma sens.
chce mi się wstawać z łóżka po 3h snu.
chce mi się wychodzić do ludzi, uśmiechać się do nich i przebywać z Nimi.
chce mi się ładnie wyglądać, ładnie ubierać.
chce mi się uczyć godzinami po całej nocy picia alkoholu,


jestem zwyczajnie szczęśliwa.


i dorwałam dziś kurtkę za 190 zł, nie jest to moja kurtka ze snów, ale przynajmniej jest mega grubaśna i ciepła no i tania, zostanie więcej na whisky.





wiecie co ?
nie sądziłam, że jestem w stanie wyjść z bagna w którym nie dawałam rady nawet wyjść z domu.,
kiedy wstydziłam się pokazać ludziom, nie chciało mi się nawet udawać, że jestem miła.
nie chciało mi się mówić, nie chciało mi się uczyć i mieć dobre stopnie.
każdy kęs był zaplanowany, a jeśli nie był to kończyło się to w wc na kolanach.
nie sądziłam, że moje życie kiedykolwiek będzie miało sens.

teraz ma i nie jest to jedzenie.

9 komentarzy:

  1. Tak pozytywnie oprócz tych wyborów kurtka bardzo mi się podoba . Trzymaj się kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że miłość w końcu u Ciebie zawita. Zasługujesz na nią i po tych wszystkich latach, zasługujesz na szczęście i ukojenie w ramionach mężczyzny. Tylko wiesz... jeśli długo pozostawia się taką kwestię pomiędzy wódką a whisky (odwołując się do Twojego posta i parafrazując znane powiedzenie), to w końcu zostaje się samotnie. Ale cholera, jeśli nawet nie z doświadczenia, na pewno o tym wiesz. W każdym razie tak bardzo się cieszę, że u Ciebie tak pozytywnie! Aaaa! Cudnie tutaj wchodzić i czytać to, co piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli chodzi o wódkę i whisky to zawsze będzie największy dylemat mojego życia.
      nie jestem w stanie powiedzieć, co kocham bardziej <3 no ew, jeszcze chesterfieldy linki czy lucky strike grube...

      Usuń
  3. Rany jak Ci zazdroszczę że nie myślisz już o jedzeniu i tak jakoś... dobrze się czyta, że u Ciebie tak szczęśliwie. Szkoda że tego samego nie mogę wkleić do siebie. Cóż. Współczuję tego rozdarcia pomiędzy chłopakami, ale i tak cieszę buzię, bo jejku, strasznie się otworzyłaś na ludzi! Brawo.

    OdpowiedzUsuń
  4. jesteś piękna i jedzenie powinno pójść w zapomiennie, i zająć siękonkretnie jednym facetem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. zazdroszcze i powodzenia ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Ktoś tu żyje prawdziwym studenckim życiem ^^ imprezy w akademikach są chyba najgorsze.. Ale wspomnienia.. Tzn jeżeli jakieś są, bo alkohol lubi robić luki w pamięci :P Żyj z całych sił ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Izuniu droga :( Pamiętasz mnie? W czerwcu miałam bloga.Byłam "Snooki" . Pamiętasz mój post w którym pisałam o chorej mamie ? Dzisiaj zmarła :( Kochana nie mogę się po tym pozbierać :( Zostałam pokarana przez los ale od razu pomyślałam o Tobie...i wiesz co? Nie poddam się.Będę walczyć.Dam radę.Dziękuję za to że jesteś. Dajesz mi siłę do walki.Jeszcze raz dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju pamiętam jak kilka miesięcy temu trafiłam na Twojego bloga (mamo .....)i w ciągu całej nocy przeczytałam wszystkie Twoje wpisy, płacząc i śmiejąc się na zmianę :) Pomyślałam wtedy, że jesteś cholernie wyjątkową i wrażliwą osobą i jeszcze wyjdziesz na prostą, wszystko sobie ułożysz i wszystkich zaskoczysz :D A teraz trafiłam na tego bloga i wow ciesze się jak głupia, bo widze Twój piękny uśmiech na zdjęciach, widzę zdjęcia na instagramie i tak bardzo się ciesze, że w końcu tak naprawdę żyjesz. ;) w dodatku mieszkasz w tym samym mieście co ja i studiujesz obok mnie :D Ogromnie Cię podziwiam za siłę woli i walkę jaka przeszłaś, jesteś prawdziwym wojownikiem. Świetnie teraz wyglądasz, mega zazdroszczę ale w pozytywny sposób. Może wpadne kiedyś na Ciebie w pobliżu uczelni albo na którejś z imprez, napewno zaczepie i uściskam, bo jestes ogromną motywacją, nie tylko w walce z odchudzaniem i problemami z nim zwiazanymi ale w samym życiu, pokazujesz, że można się podnieść, wyjść do ludzi po miesiącach siedzenia w domu i nienawiści do całego świata i w końcu można pokochać otaczających Cię ludzi i w końcu zaakceptować samą siebie :) Życzę Ci żeby życie nadal toczyło się po Twojej myśli, życzę Ci wielu przyjaciół ale tylko tych prawdziwych, radości z życia i przede wszystkim miłości, bo jak nikt zasługujesz na kogoś kto codziennie rano będzie Ci mówił jaka jesteś piękna i wspaniała. Bo jesteś!!! :) Buziaki :*:*:*

    OdpowiedzUsuń