moje życie teraz to jakieś szaleństwo.
nie wiem co się dzieje.
wychodzę rano pijąc kawę w biegu zostawiając kubek przy drzwiach wyjściowych.
uczelnia,
kolokwia,
błogi sen na wykładach z ekologii,
spacer z D.
mój blok, Jego delikatna dłoń i czułe spojrzenie.
kubek zostawiony rano, z pod drzwi ląduje w mojej kuchni i zapełnia się trzecią-czwartą-ósmą kawą.
makaron ze szpinakiem na stojąco, nie mam czasu myśleć o jedzeniu.
dzwoni M.
zielona sukienka, czerwone usta i mój uśmiech.
Jego silna dłoń i mocne ramiona.
whisky jedno za drugim.
powroty o 2 nad ranem.
dźwoni D. odebrać ? nie odebrać ?
nie odebrać.
dwóch mężczyzn jedna ja.
wybór zależy ode mnie.
nie lubię takich wyborów.
przez ostatnie 2 miesiące moje życie zmieniło się zdecydowanie za bardzo.
co mi nie przeszkadza, ale nie nadążam.
nie wybieram pomiędzy owsianką o jajecznicą ale pomiędzy wódką , a whisky.
jedzenie jest gdzieś daleko poza moimi myślami.
wczoraj moimi jedynym posiłkami było jabłko pomiędzy wykładem , a ćwiczeniami, hot dog z kiełbaską włoską na orlenie o 2 rano ( trzeba przyznać, że był bardzo pyszny ) oraz morze alkoholu.
a dzisiaj zjadłam paczkę kinderków na deser.
dobrze mi z tym.
przez ostatni tydzień schudłam 3kilo nawet , wyrzucając jedzenie/planowanie/pilnowanie się z głowy, nie zastanawiając się nad każdym kęsem.
żyłam.
żyję.
odżyłam.
odżywam.
moje życie ma sens.
chce mi się wstawać z łóżka po 3h snu.
chce mi się wychodzić do ludzi, uśmiechać się do nich i przebywać z Nimi.
chce mi się ładnie wyglądać, ładnie ubierać.
chce mi się uczyć godzinami po całej nocy picia alkoholu,
jestem zwyczajnie szczęśliwa.
i dorwałam dziś kurtkę za 190 zł, nie jest to moja kurtka ze snów, ale przynajmniej jest mega grubaśna i ciepła no i tania, zostanie więcej na whisky.
wiecie co ?
nie sądziłam, że jestem w stanie wyjść z bagna w którym nie dawałam rady nawet wyjść z domu.,
kiedy wstydziłam się pokazać ludziom, nie chciało mi się nawet udawać, że jestem miła.
nie chciało mi się mówić, nie chciało mi się uczyć i mieć dobre stopnie.
każdy kęs był zaplanowany, a jeśli nie był to kończyło się to w wc na kolanach.
nie sądziłam, że moje życie kiedykolwiek będzie miało sens.
teraz ma i nie jest to jedzenie.
Tak pozytywnie oprócz tych wyborów kurtka bardzo mi się podoba . Trzymaj się kochana :*
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że miłość w końcu u Ciebie zawita. Zasługujesz na nią i po tych wszystkich latach, zasługujesz na szczęście i ukojenie w ramionach mężczyzny. Tylko wiesz... jeśli długo pozostawia się taką kwestię pomiędzy wódką a whisky (odwołując się do Twojego posta i parafrazując znane powiedzenie), to w końcu zostaje się samotnie. Ale cholera, jeśli nawet nie z doświadczenia, na pewno o tym wiesz. W każdym razie tak bardzo się cieszę, że u Ciebie tak pozytywnie! Aaaa! Cudnie tutaj wchodzić i czytać to, co piszesz.
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o wódkę i whisky to zawsze będzie największy dylemat mojego życia.
Usuńnie jestem w stanie powiedzieć, co kocham bardziej <3 no ew, jeszcze chesterfieldy linki czy lucky strike grube...
Rany jak Ci zazdroszczę że nie myślisz już o jedzeniu i tak jakoś... dobrze się czyta, że u Ciebie tak szczęśliwie. Szkoda że tego samego nie mogę wkleić do siebie. Cóż. Współczuję tego rozdarcia pomiędzy chłopakami, ale i tak cieszę buzię, bo jejku, strasznie się otworzyłaś na ludzi! Brawo.
OdpowiedzUsuńjesteś piękna i jedzenie powinno pójść w zapomiennie, i zająć siękonkretnie jednym facetem :)
OdpowiedzUsuńzazdroszcze i powodzenia ;**
OdpowiedzUsuńKtoś tu żyje prawdziwym studenckim życiem ^^ imprezy w akademikach są chyba najgorsze.. Ale wspomnienia.. Tzn jeżeli jakieś są, bo alkohol lubi robić luki w pamięci :P Żyj z całych sił ! ;)
OdpowiedzUsuńIzuniu droga :( Pamiętasz mnie? W czerwcu miałam bloga.Byłam "Snooki" . Pamiętasz mój post w którym pisałam o chorej mamie ? Dzisiaj zmarła :( Kochana nie mogę się po tym pozbierać :( Zostałam pokarana przez los ale od razu pomyślałam o Tobie...i wiesz co? Nie poddam się.Będę walczyć.Dam radę.Dziękuję za to że jesteś. Dajesz mi siłę do walki.Jeszcze raz dziękuję.
OdpowiedzUsuńJeju pamiętam jak kilka miesięcy temu trafiłam na Twojego bloga (mamo .....)i w ciągu całej nocy przeczytałam wszystkie Twoje wpisy, płacząc i śmiejąc się na zmianę :) Pomyślałam wtedy, że jesteś cholernie wyjątkową i wrażliwą osobą i jeszcze wyjdziesz na prostą, wszystko sobie ułożysz i wszystkich zaskoczysz :D A teraz trafiłam na tego bloga i wow ciesze się jak głupia, bo widze Twój piękny uśmiech na zdjęciach, widzę zdjęcia na instagramie i tak bardzo się ciesze, że w końcu tak naprawdę żyjesz. ;) w dodatku mieszkasz w tym samym mieście co ja i studiujesz obok mnie :D Ogromnie Cię podziwiam za siłę woli i walkę jaka przeszłaś, jesteś prawdziwym wojownikiem. Świetnie teraz wyglądasz, mega zazdroszczę ale w pozytywny sposób. Może wpadne kiedyś na Ciebie w pobliżu uczelni albo na którejś z imprez, napewno zaczepie i uściskam, bo jestes ogromną motywacją, nie tylko w walce z odchudzaniem i problemami z nim zwiazanymi ale w samym życiu, pokazujesz, że można się podnieść, wyjść do ludzi po miesiącach siedzenia w domu i nienawiści do całego świata i w końcu można pokochać otaczających Cię ludzi i w końcu zaakceptować samą siebie :) Życzę Ci żeby życie nadal toczyło się po Twojej myśli, życzę Ci wielu przyjaciół ale tylko tych prawdziwych, radości z życia i przede wszystkim miłości, bo jak nikt zasługujesz na kogoś kto codziennie rano będzie Ci mówił jaka jesteś piękna i wspaniała. Bo jesteś!!! :) Buziaki :*:*:*
OdpowiedzUsuń